Fluke-Velebit 8022B
: sobota 15 gru 2018, 20:00
Dziś będzie mocno historycznie. Nie tylko dlatego, że jeden z krajów tej opowieści już nie istnieje. Rzecz-główny bohater, to jedna z legend nie tylko jako marka, ale też idea wcielona w życie, która trwa do dziś.
Firma Fluke jest tak znana i poważana, że pisanie czegokolwiek o niej sensu nie ma. Producent przez wielu uważanych za wzór i absolutny poziom tego, jak powinno się konstruować przyrządy pomiarowe. Dawniej, w epoce rozwoju cyfryzacji, pod koniec lat 70. Fluke postanowił opracować przenośny, podręczny multimetr, mający zastąpić wszystko co analogowe i jakiego świat nie widział. Prosty w budowie i prosty w obsłudze. Tak narodziła się rodzina mierników 80xx, której modelem pierwotnym był 8020A. To tutaj idea jednoukładowego przetwornika A/C została wdrożona w życie pod postacią kości 429100. Jak widać, 7106 wcale nie był pierwszy.
Miernik mieszczący się w dłoni, zasilany z jednej baterii 9V, w miarę lekki, obsługiwany jedną ręka, posiadający czytelny wyświetlacz typu LCD i najczęściej wykorzystywane funkcje pomiarowe. Przełącznik klawiszowy to znak tamtejszych czasów, a przez pewien czas trend, chętnie powielany przez wielu innych producentów, właściwie przez całe lata 80.
Modelem pokrewnym był 8022B i taki widzimy na zdjęciu. I tu zaczyna się opowieść "w drugim wymiarze" - pojawia nam się tajemnicza nazwa "Velebit". Zagadka niestety nie jest do końca wyjaśniona, bo wiarygodne źródła właściwie nie istnieją, lecz najbardziej prawdopodobna wersja stanowi - Fluke postanowił dogadać się z Jugosławią i na tamtejszym rynku sprzedać swój przyrząd pod lokalną nazwą. Przemawia za tym prosty fakt - w środku.... to najzwyklejszy, prawilny Fluke. Natomiast tylna obudowa informuje, że zakładem produkcyjnym jest Fluke Holland.
Przyrząd dotarł do mnie w stanie uszkodzonym - diagnoza i przyczyna - miernik "przestrzelony". Poprzedni właściciel wykazał się nieuwagą i uszkodził wewnętrzne zabezpieczenie w postaci.... rezystora bezpiecznikowego, umieszczonego zaraz na wejściu pomiarowym. Z racji że miernik był zaplombowany a w środku brak jakichkolwiek oznak cudzej ingerencji, widać nikt nie imał się prób naprawy. Uszkodzony rezystor okazał się być jedynym felerem i miernik już jest sprawny.
Mianem "polskiego fluka" nazywano naszego polskiego Meratronika V561, chociaż to jest jak dzień do nocy. Na korzyść oryginału oczywiście.
Firma Fluke jest tak znana i poważana, że pisanie czegokolwiek o niej sensu nie ma. Producent przez wielu uważanych za wzór i absolutny poziom tego, jak powinno się konstruować przyrządy pomiarowe. Dawniej, w epoce rozwoju cyfryzacji, pod koniec lat 70. Fluke postanowił opracować przenośny, podręczny multimetr, mający zastąpić wszystko co analogowe i jakiego świat nie widział. Prosty w budowie i prosty w obsłudze. Tak narodziła się rodzina mierników 80xx, której modelem pierwotnym był 8020A. To tutaj idea jednoukładowego przetwornika A/C została wdrożona w życie pod postacią kości 429100. Jak widać, 7106 wcale nie był pierwszy.
Miernik mieszczący się w dłoni, zasilany z jednej baterii 9V, w miarę lekki, obsługiwany jedną ręka, posiadający czytelny wyświetlacz typu LCD i najczęściej wykorzystywane funkcje pomiarowe. Przełącznik klawiszowy to znak tamtejszych czasów, a przez pewien czas trend, chętnie powielany przez wielu innych producentów, właściwie przez całe lata 80.
Modelem pokrewnym był 8022B i taki widzimy na zdjęciu. I tu zaczyna się opowieść "w drugim wymiarze" - pojawia nam się tajemnicza nazwa "Velebit". Zagadka niestety nie jest do końca wyjaśniona, bo wiarygodne źródła właściwie nie istnieją, lecz najbardziej prawdopodobna wersja stanowi - Fluke postanowił dogadać się z Jugosławią i na tamtejszym rynku sprzedać swój przyrząd pod lokalną nazwą. Przemawia za tym prosty fakt - w środku.... to najzwyklejszy, prawilny Fluke. Natomiast tylna obudowa informuje, że zakładem produkcyjnym jest Fluke Holland.
Przyrząd dotarł do mnie w stanie uszkodzonym - diagnoza i przyczyna - miernik "przestrzelony". Poprzedni właściciel wykazał się nieuwagą i uszkodził wewnętrzne zabezpieczenie w postaci.... rezystora bezpiecznikowego, umieszczonego zaraz na wejściu pomiarowym. Z racji że miernik był zaplombowany a w środku brak jakichkolwiek oznak cudzej ingerencji, widać nikt nie imał się prób naprawy. Uszkodzony rezystor okazał się być jedynym felerem i miernik już jest sprawny.
Mianem "polskiego fluka" nazywano naszego polskiego Meratronika V561, chociaż to jest jak dzień do nocy. Na korzyść oryginału oczywiście.