[WEBPACK] Narzędzia do obróbki układów programowalnych
: piątek 18 maja 2018, 21:44
Filozofia istnienia
kontemplując ciszęhttps://www.youtube.com/watch?v=-Ovhmoc3xCE
Nowoczesność w domu i w zagrodzie, takie skojarzenie wywołuje w moim umyśle hasło związane z układami programowalnymi. Te niewielkie żuczki (w rzeczywistości są małe, duże i ogromne), jakoby pochodzące z innego świata, dają wielkie możliwości. W czasach, gdy byłem studentem politechniki w programie nie było zajęć z nimi związanych. Ot... takie czasy. Owszem, gdzieś na wykładach z automatyki cyfrowej było wspomniane o układach PLA, ale nie sądzę, by wykładowca był do końca świadomy o czym mówi. Można naczytać się wielu książek, przegadać z kimś mnóstwo godzin na temat układów programowalnych (i nie tylko). Prawdziwą wiedzę daje dopiero własna praca. Aby móc ruszyć do przodu należy przede wszystkim spełnić jeden podstawowy i niezmierne istotny warunek: trzeba chcieć. Bez tej woli nic się nie uzyska. Każdy zapewne doświadczył zjawiska prokastynacji. To tendencja utożsamiana z odwlekaniem, opóźnianiem lub przekładaniem czegoś na później, ujawniająca się w różnych dziedzinach życia. Jej mechanizm polega na tym, że dzięki odłożeniu wykonania czynności na później pojawia się wrażenie, że nie trzeba działać natychmiast, a ponadto można zaangażować się w bardziej przyjemne, aktualne zadania. Odwlekaniu na później sprzyja złudzenie, że jutro będzie lepiej. Jednak uświadomienie sobie konieczności wykonania jakiegoś zadania powoduje stres, strach oraz nerwowość spowodowaną poczuciem, że zbyt mało czasu pozostało na dokładne i prawidłowe wykonanie planowanej czynności.
Powyższe uwagi doskonale opisują moją własną historię. W jakiś przedziwny sposób wiedza o istnieniu tego rodzaju układów powoli docierała do mojej świadomości. Wiedziałem, że są warte zainteresowania ale nie potrafiłem zbytnio tego uzasadnić. To jest takie ulotne. Poruszając się prawie po omacku, bo nie było w języku polskim właściwej literatury, nie było z kim pogadać. Początkowo powoli i ociężale podnosiłem swoją świadomość istnienia tych układów i szczegółów pozwalających na ich wykorzystanie. Nie trzeba nikogo przekonywać, że efektywne wykorzystanie ich możliwości wymaga poznania jakiegoś narzędzia, zarówno narzędzia w sensie programu (narzędziowego) i narzędzia w sensie języka (do opisu). Postawiłem na konia, któremu na imię VHDL. Jego filozofia jest tak odmienna od znanych języków programowania związanych z mikroprocesorami, że miałem poważne trudności z przełamaniem się w rozumieniu całości. Zaczynałem od rysowania schematów w programach narzędziowych, ale to nie jest droga godna polecenia, gdyż człowiek zaczyna gubić się w szczegółach a jak wiadomo, diabeł tkwi właśnie w szczegółach. VHDL stał się koniecznością. Poznanie syntaktyki i składni języka, choć jest istotnym elementem, tak naprawdę jest najmniej ważnym czynnikiem. Brak rozumienia filozofii tych układów nie pozwala na jakiekolwiek efektywne działanie. Jest jak łańcuch, który przykuwa skazańca do skały. Głównym problemem do pokonania jest pojęcie współbieżności. Przyzwyczajony do wizji algorytmicznych, sekwencyjnych języków programowania (bo tam też można mówić o pojęciu współbieżności) długo nie mogłem pokonać subtelnej bariery w odmiennej interpretacji tego pojęcia. Jakże często używając tych samych słów można wyrazić diametralnie odmienną myśl. Jestem przekonany, że to zjawisko jest wręcz powszechne, jedynie nie każdy ma odwagę do tego się przyznać.
Lata pracy poświęcone temu kawałeczkowi nie bardzo posuwały do przodu rozumienie tej filozofii. Przyznam szczerze, że niewiele brakowało, bym zawrócił z tej drogi. Wszystko wisiało na jednym włosku aż nadszedł czas, gdzie w błysku jednej chwili, w jakimś niepojętym akcie intuicji wszystko stało się jasne i zrozumiałe. Zadziałała jakaś przedziwna magia, wszystko zaczęło być zrozumiałe. Efektem końcowym tej przedziwnej walki jest książka (nie będę podawał tytułu, nie uprawiam kryptoreklamy). Natomiast mogę podzielić się posiadaną wiedzą. Wystarczy wyrazić chęć, zapiąć pasy i ruszyć przed siebie. Każdy zainteresowany dostanie moje wsparcie. Jednak chcę trochę pohamować potencjalnych entuzjastów, ja nie rozwiązuję cudzych problemów, pomogę w zrozumieniu, pokażę ciekawe kierunki, możliwości, zadbam, by zainteresowany również przeżył błysk olśnienia. Dalej to już każdy sobie poradzi.
kontemplując ciszęhttps://www.youtube.com/watch?v=-Ovhmoc3xCE
Nowoczesność w domu i w zagrodzie, takie skojarzenie wywołuje w moim umyśle hasło związane z układami programowalnymi. Te niewielkie żuczki (w rzeczywistości są małe, duże i ogromne), jakoby pochodzące z innego świata, dają wielkie możliwości. W czasach, gdy byłem studentem politechniki w programie nie było zajęć z nimi związanych. Ot... takie czasy. Owszem, gdzieś na wykładach z automatyki cyfrowej było wspomniane o układach PLA, ale nie sądzę, by wykładowca był do końca świadomy o czym mówi. Można naczytać się wielu książek, przegadać z kimś mnóstwo godzin na temat układów programowalnych (i nie tylko). Prawdziwą wiedzę daje dopiero własna praca. Aby móc ruszyć do przodu należy przede wszystkim spełnić jeden podstawowy i niezmierne istotny warunek: trzeba chcieć. Bez tej woli nic się nie uzyska. Każdy zapewne doświadczył zjawiska prokastynacji. To tendencja utożsamiana z odwlekaniem, opóźnianiem lub przekładaniem czegoś na później, ujawniająca się w różnych dziedzinach życia. Jej mechanizm polega na tym, że dzięki odłożeniu wykonania czynności na później pojawia się wrażenie, że nie trzeba działać natychmiast, a ponadto można zaangażować się w bardziej przyjemne, aktualne zadania. Odwlekaniu na później sprzyja złudzenie, że jutro będzie lepiej. Jednak uświadomienie sobie konieczności wykonania jakiegoś zadania powoduje stres, strach oraz nerwowość spowodowaną poczuciem, że zbyt mało czasu pozostało na dokładne i prawidłowe wykonanie planowanej czynności.
Powyższe uwagi doskonale opisują moją własną historię. W jakiś przedziwny sposób wiedza o istnieniu tego rodzaju układów powoli docierała do mojej świadomości. Wiedziałem, że są warte zainteresowania ale nie potrafiłem zbytnio tego uzasadnić. To jest takie ulotne. Poruszając się prawie po omacku, bo nie było w języku polskim właściwej literatury, nie było z kim pogadać. Początkowo powoli i ociężale podnosiłem swoją świadomość istnienia tych układów i szczegółów pozwalających na ich wykorzystanie. Nie trzeba nikogo przekonywać, że efektywne wykorzystanie ich możliwości wymaga poznania jakiegoś narzędzia, zarówno narzędzia w sensie programu (narzędziowego) i narzędzia w sensie języka (do opisu). Postawiłem na konia, któremu na imię VHDL. Jego filozofia jest tak odmienna od znanych języków programowania związanych z mikroprocesorami, że miałem poważne trudności z przełamaniem się w rozumieniu całości. Zaczynałem od rysowania schematów w programach narzędziowych, ale to nie jest droga godna polecenia, gdyż człowiek zaczyna gubić się w szczegółach a jak wiadomo, diabeł tkwi właśnie w szczegółach. VHDL stał się koniecznością. Poznanie syntaktyki i składni języka, choć jest istotnym elementem, tak naprawdę jest najmniej ważnym czynnikiem. Brak rozumienia filozofii tych układów nie pozwala na jakiekolwiek efektywne działanie. Jest jak łańcuch, który przykuwa skazańca do skały. Głównym problemem do pokonania jest pojęcie współbieżności. Przyzwyczajony do wizji algorytmicznych, sekwencyjnych języków programowania (bo tam też można mówić o pojęciu współbieżności) długo nie mogłem pokonać subtelnej bariery w odmiennej interpretacji tego pojęcia. Jakże często używając tych samych słów można wyrazić diametralnie odmienną myśl. Jestem przekonany, że to zjawisko jest wręcz powszechne, jedynie nie każdy ma odwagę do tego się przyznać.
Lata pracy poświęcone temu kawałeczkowi nie bardzo posuwały do przodu rozumienie tej filozofii. Przyznam szczerze, że niewiele brakowało, bym zawrócił z tej drogi. Wszystko wisiało na jednym włosku aż nadszedł czas, gdzie w błysku jednej chwili, w jakimś niepojętym akcie intuicji wszystko stało się jasne i zrozumiałe. Zadziałała jakaś przedziwna magia, wszystko zaczęło być zrozumiałe. Efektem końcowym tej przedziwnej walki jest książka (nie będę podawał tytułu, nie uprawiam kryptoreklamy). Natomiast mogę podzielić się posiadaną wiedzą. Wystarczy wyrazić chęć, zapiąć pasy i ruszyć przed siebie. Każdy zainteresowany dostanie moje wsparcie. Jednak chcę trochę pohamować potencjalnych entuzjastów, ja nie rozwiązuję cudzych problemów, pomogę w zrozumieniu, pokażę ciekawe kierunki, możliwości, zadbam, by zainteresowany również przeżył błysk olśnienia. Dalej to już każdy sobie poradzi.